niedziela, 31 lipca 2016

Miraculum 1

Rozdział I
"Nowa szkoła"

*PIP PIP PIP* - zbudził mnie dzwonek w telefonie. - Oh! - westchnęłam, nie miałam najmniejszej ochoty wstać z mojego wygodnego łóżka. Dziś jest pierwszy dzień szkoły, a w moim przypadku pierwszy dzień w liceum.
- Marinette! - rozbrzmiał głos mojej mamy.
- Tak?! - spytałam.
- Pośpiesz się! Chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia w szkole?! - moja mama zawsze mnie pilnowała bym się nie spóźniała, co zdarza mi się jednak to bardzo często. W sumie to jestem życiową katastrofą. Czego nie dotknę to popsuje lub coś w tym stylu, ale to dlatego że całe życie prześladuje mnie pech oraz moja cudowna zgrabność! Poszłam szybko do łazienki uczesać włosy w dwa niedbałe kucyki, które przewiązałam czerwoną wstążką zamiast gumki. Założyłam ubrania które przygotowałam sobie wczoraj. Była to biała koszula i czarny żakiecik, do tego spodnie rybaczki i różowe baleriny. Po odświeżeniu się spojrzałam na swoje odbicie. "Nic nadzwyczajnego" - pomyślałam. Byłam średniego wzrostu, miała 165 cm i byłam szczupła. Miałam bladą cerę i szaro - niebieskie oczy czasami w świetle słońca mają odcień fioletu. Włosy miałam kruczo czarne, sięgały mi do ramion. Po przebraniu się wróciłam do swojego pokoju który został urządzony na strychu przez to że na parterze tata rozwiną swoją firmę. Ma tam swoją piekarnie najlepszą w całym Paryżu. Na piętrze jest łazienka, pokój rodziców, salon oraz kuchnia, a na strychu mój pokój i wyżej mój własny balkon który mieści się na dachu naszego domu.
Szybko pościeliłam swoje łóżko które jest po lewej od biurka z którego następnie zgarnęłam książki i zeszyty do mojego czarno - różowego plecaka. Kiedyś w gimnazjum go zaprojektowałam i zrobiłam, ciesze się że dalej jest użyteczny. Wyłączyłam komputer który stał na moim ogromnym biurku. Rozejrzałam się po moim dużym, różowo - czarnym pokoju i zauważyłam że drzwiczki na balkon są otwarte. Weszłam po krętych schodach przy których jest moja toaletka z pięknym lustrem. Zamknęłam drzwiczki i następnie podeszłam do mojej toaletki przejechałam po rzęsach tuszem i po ustach błyszczykiem. Założyłam plecak i poleciałam na dół. Nie zatrzymywałam się na pierwszym piętrze, wiedziałam że moi rodzice są już w piekarni.
- Hey Marinette! - przywitał mnie tata wielkim przytulasem. Mój tata jest ogromny, ostatnio zapuścił nawet brodę i wąsy. Pochodzi z Francji, a moja mama z Chin. Jest drobna i malutka. Dwa przeciwieństwa a jednak się kochają. - Proszę przygotowałem Ci ciasteczka herbaciane, poczęstuj znajomych.
- Okey. Lece na lekcje. - przytuliłam na pożegnanie każde z osobna i wyleciałam jak strzała z piekarni. Co prawda daleko do szkoły nie miałam ale z moim szczęściem nigdy nic nie wiadomo. Na pasach czekałam aż zapali się zielone światło. Spostrzegła że starszy Pan jest na pasach opierający się o lasce. Nie był w stanie szybko przejść, a samochód rozpędzony jechał prosto na niego. "Nie mogę tak tu stać i na to patrzeć" - pomyślałam i rzuciłam się na ratunek. Pociągnęłam go w stronę chodnika i po chwili oboje leżeliśmy na twardej nawierzchni. Na szczęście skończyło się na drobnym siniaku.
- Nic panu nie jest? - spytałam gdy pomagałam starszemu panu się podnieść - Nie, nic. Twoje ciastka nic im nie jest?
- Oh! Nie które są jeszcze całe. Chce pan jedno? - zapytałam się z grzeczności,
- Nie, nie. Ja już i tak za dużo narozrabiałem. Ha Ha Ha. Miłego dnia. - odrzekł staruszek.
- Do widzenia. - odpowiedziałam i poleciałam na wprost do szkoły.  Skręciłam w lewo i wbiegłam po schodach do szkoły.
Miałam zajęcia z wychowawcą w sali numer 6 na piętrze. Od razu tam poszłam. Szkoła była ogromna, budynki były z cegły, która z koleji była pomalowana na żółto. Framugi okien polakierowano na ciemny brąz i gdzie nie gdzie dodano odcień zieleni. Uważam osobiście że nasza szkoła jest na prawdę ładna. Pierwszą lekcje miałam w głównym budynku, który w środku był wszędzie wyłożony drewnianymi deskami, balami i tym podobne.
Mam nadzieję że w tym roku nie będę w klasie z Chole. Nie to żebym coś do niej miała ale jest strasznie wredna. Użerałam się z nią przez większość podstawówki i całe gimnazjum, po prostu mam dość. Najwięcej co widzi to czubek swojego nosa i portfel tatusia. Usiadłam na moim ulubionym miejscu. W klasie były dwa rzędy ławek, ja zawsze siadałam w drugiej ławce od drzwi. Na razie nigdzie nie było ani śladu Chloe. Przede mną siedział Nino, wysoki, szczupły o ciemnej karnacji i brązowych oczach. Zawsze nosił na szyji słuchawki. Lubił muzykę oraz imprezy, był niemal jak dj. Widziałam same znajome twarze oprócz jednej.
Dziewczyna siedziała w pierwszej ławce w rzędzie od okna. Miała kasztanowe, długie włosy. Nosiła okulary i miała śniadą cerę. Niestety nie dojrzałam jej oczu. Była ubrana w koszule w kratkę i jensy rybaczki do tego białe trampki. Ciekawe skąd pochodzi. Gdy tak rozmyślałam o nowej dziewczynie nie zauważyła kto właśnie wszedł do klasy ale zaraz się o tym przekonałam.
- Marinette! W tym roku to moje miejsce! - usłyszałam dobrze znany, skrzeczący i zarozumiały głos.
- Ale ja zawsze siedzę w tym samym miejscu i nie ma mowy bym się przesiadła! - to miał być jeden z najlepszych lat mojego życia nie ma mowy bym jej ustąpiła.
- Ale jest nowy rok i nowa szkoła, więc daruj ale wypad! - nie mogłam już znieść jej dziamgotania. - W ogóle w tym roku w liceum będzie się uczył Adrien Agreste i będzie siedział w tej ławce. - wskazała swoim palcem na ławkę przede mną. - A ja znam go od dziecka więc wynocha! - "Eh... jak zwykle przegrana."  - pomyślałam. Miałam dość jej narzekania może dlatego dałam za wygraną. Przesiadłam się do pierwszej ławki tam gdzie siedziała nowa dziewczyna. Wyglądała na miłą.
- Hey. Jestem Marinette. - przedstawiłam się. Odwróciła się do mnie i zauważyłam że ma piwne oczy,które były wielkie.
- Hej. Nazywam się Alya. - podała mi rękę, a ją delikatnie potrząsnęłam.
- Skąd pochodzisz? - spytałam z ciekawości.
- Stąd tylko że z obrzeży miasta. Mój tata pochodzi z Hiszpanii, a mama z Francji. Tata się zakochał i został we Francji. Jego największym marzeniem było jednak zamieszkać w Paryżu no to się przeprowadziliśmy. - Opowiedziała swoją, krótką historie.
- Kurcze to prawie jak moi rodzice. Tylko że mój tata pochodzi z Francji i od dziecka mieszkał w Paryżu, a moja mama pochodzi z Chin. Zakochała się w nim i została tu. - podzieliłam się z nią moją krótką historią. Dużo mówiła ale zaczęłam ją na prawdę lubić. Pierwszy raz mogę mieć przyjaciółkę. Podzieliłam się z Alya resztką moich ciastek, które zostały poturbowane przez mały wypadek.
Do klasy weszła nauczycielka, która miała być naszą wychowawczynią. Dowiedziałam się że będzie nas uczyła literatury. Wytłumaczyła że będziemy mieć pięć przedmiotów obowiązkowych i mamy wybrać 5 dodatkowych. Rozdała każdemu z nas po kartce na której były wymienione dodatkowe przedmioty jakie możemy wziąć.

Karta zajęć dodatkowych.
Imię i Nazwisko: .......
Klasa: .......

Lista zajęć do wybrania:
Rozszerzona literatura*
Zajęcia dla projektantów
Plastyka
Historia sztuki
Muzyka
Rozszerzona matematyka*
Kulturoznastwo
Rozszerzona chemia*
Rozszerzona fizyka*
Szermierka
Gimnastyka artystyczna i sportowa
Taniec
Filmoznastwo
Dziennikarstwo
Rozszerzona biologia*
Rozszerzona geografia*

*Uczniowie muszą wybrać chociaż dwa rozszerzenia.

"Hmmm... myślę, że wybiorę rozszerzoną literaturę oraz biologię, na pewno zajęcia dla projektantów, plastykę, taniec i filmoznastwo." - jak pomyślałam tak też zrobiłam. Najbardziej cieszę się z zajęć dla projektantów. To moja pasja. Uwielbiam tworzyć, projektować, a potem to robić. W końcu w szkole coś dla mnie.
- Alya, co zaznaczyłaś? - spytałam nowo poznanej koleżanki z ławki.
- Hmmm..... Dziennikarstwo, rozszerzoną matematykę oraz fizykę, taniec, kulturoznastwo i zajęcia dla projektantów. A Ty? - odpowiedziała. Też wyglądała na zadowoloną.
- Wow. Mamy dwa zajęcia te same. Ja wybrałam rozszerzoną literaturę i biologię, zajęcia dla projektantów, plastykę, taniec i filmoznastwo. - Alya wyglądała na zadowoloną i to bardzo.
- Znalazłaś coś dla siebie? -spytała.
- Tak! Zajęcia dla projektantów. Uwielbiam tworzyć i projektować. A Ty?
- Też! Dziennikarstwo. Jak będę pracować to na pewno w telewizji w wiadomościach lub jako redaktorka w gazecie! Moje motto to: Tylko wyłącznie prawda. Zero kłamstw. Zniweluje wszystkie kłamstwa jakie wygadują w mediach......
Alya już do końca lekcji a nawet przez kolejne dwie lekcje gadała co chce zrobić w przyszłości. Ja natomiast cały czas jej słuchałam. Gadała i gadała, a ja z każdą minutą dziwiłam się że można tyle słów wypowiedzieć. Alya dziewczyna która nie boi się prawdy, jest otwarta i dzielna. Z każdą minutą zaczęłam ją podziwiać jaka jest. Gdy już był koniec lekcji i już miałam wychodzić ze szkoły Alya mnie zatrzymała. Rzuciła mi się na szyje i uściskała.
- Dziękuje. Jesteś wspaniała. Dziękuje że mnie wysłuchujesz i w ogóle. Do jutra przyjaciółko! - Zanim zdążyłam coś powiedzieć, chociaż odwzajemnić uścisk to Alya już zachodziła z chodów i mi machała na dowiedzenia. Mogłam tylko się uśmiechnąć i pomachać. "Do jutra moja przyjaciółko....." - Nie mogłam uwierzyć mam przyjaciółkę. Przez całą drogę do domu uśmiechałam się od ucha do ucha. To nic że potknęłam się chyba z 5 razy.
W domu czekał na mnie pyszny obiad. Było późne popołudnie, poszłam do swojego pokoju, a z stamtąd na balkon. Oparłam o barierkę i rozmyślałam o swoim dniu. Patrzyłam na zachud słońca który ładnie wchodził w wieże eiffla. Wieczór szybko mi minął. Spędziłam czas z rodzicami oglądając film. O 22 poszłam się wykąpać i jedna myśl nie dawała mi spokoju. Nie to żebym słuchała to co Chole do mnie mówi ale wspomniała o jakimś chłopaku, który miał siedzieć w ławce z Nino. Ale go nie było. Nikogo tam nie było. Może nie mógł przyjść, albo to jedna z wymówek Chole.
Przebrałam się w piżamę i od razu poszłam spać. Nastawiłam budzik na 7:30 i zasnęłam.
*** Nie wiedziałam jak ciężki mnie czeka najbliższy czas ***


~~~~~~~~
Że Biedronka stała się popularna to zapraszam do lektury ^-^
Mam nadzieję że się spodoba zapraszam do komentowania ^-^
~Alice

Brak komentarzy: