W drugiej klasie podstawówki pojawił się pewien pan, który jest teraz dla mnie ojczymem. Cieszyłam się że będziemy mieli gościa.. Nie na długo. Nie wiedziałam że zostanie z nami na zawsze.
Myślę że to były najcięższe chwile mojego życia. Kazał mi sprawdzać i odrabiać lekcje czasami do 3 rano. W tedy nie było sensu dla mnie iść spać. Więc brałam kocyk i siadałam na parapecie i patrzyłam jak jeżdżą samochody.
Nigdy nie wychodziłam na dwór bo mi nie pozwalano... Jedynie do szkoły czy na spacer z psem.
Podkreślał w moim zeszycie błędy czerwonym mazakiem, gdzie nie można było bo za to dostawało się jedynki. A zaznaczał dopiero gdy już miał mnie dość i musiałam każde błędne słowo wypisywać 100 razy. Czasami wyrywał mi kartki i ta kartka miała być poprawiona i kolejność kartek miała się zgadzać w zeszycie. Czyli jak mam ją wyrwaną to nie mogę napisać na ostatniej kartce tylko tam gdzie była co było niemożliwe chyba że wyrwało się pół zeszytu...
~Alice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz