Wszystko zaczęło wracać do tak
zwanej normy. Moje życie odwróciło się o 180 stopni. Zmieniłam
nawet swój wygląd. Ja się zmieniłam. Od zdarzenia z moim ojczymem
minęły 3 lata. Nie widziałam ani jego, ani mojej matki, a nawet
tej dziwnej postaci ze snu. Dziś nadszedł dzień, w którym będę
musiała otworzyć się na świat. Znowu zacznę chodzić do szkoły.
Gimnazjum skończyłam, ucząc się w domu pod okiem psychologa.
Fabian zahaczył bardzo dobrą pracę, dzięki której żyje nam się
lżej. Zapytałam się brata, czy mogę zmienić mój wygląd.
Wyjaśniłam mu, że to mi pomoże i faktycznie tak jest.
Siedzę na kanapie w salonie i
zaczęłam odwijać bandaż z klatki piersiowej. Obok mnie przeszedł
Fabian.
- Pomóc? - zapytał ciepłym
głosem.
- Chętnie - uśmiechnęłam się
nieśmiało. Ostatnio na moich ustach coraz częściej widniał
delikatny uśmiech. Zakryłam moje piersi swoją bluzką i pozwoliłam
bratu odwijać bandaż dalej. Gdy skończył odkleił ogromny plaster
z gazą.
- O cholera! - usłyszałam jego
pełen niedowierzania głos.
- Podoba ci się? - spytałam.
- Jest przepiękny. A co
konkretnie oznacza ten smok? - w jego głośnie można było
wychwycić podziw.
- Mnie. Jest ciemny i mroczny
czyli upadły ale zmierza ku jasności czyli ku górze.- wyjaśniłam
mu.
- Pewnie bolało jak cię
tatuował. - bardziej stwierdził niż spytał.
- Owszem ale to był przyjemny
ból. Poczułam że tamto jest za mną, a ja muszę iść dalej. Ten
tatuaż dał mi siłę.
Lecz na tatuażu się nie
zatrzymałam. Zmieniłam fryzurę, teraz mam czarne włosy z
połyskiem niebieskiego z wygolonym prawym bokiem. Grzywka była
obszernie wycieniowana na lewą stronę. Przez tą fryzurę miałam
całą prawą stronę odkrytą, dlatego stwierdziłam że czas
przekuć uszy. Od razu machnęłam pięć dziurek w lewym uchu, a w
prawym na razie trzy. Kiedy pani mi przekuwała uszy powiedziała że
mam jedno przekucie gratis gdzie chcę. Więc nie mogłam stracić
takiej okazji. Przekułam sobie dolną wargę. Moje zmiany czasami
przerażały mojego brata ale to akceptował.
***
W mojej głowie rozbrzmiał
denerwujący dzwonek. Palnęłam bezmyślnie ręką by wyłączyć to
padło. Lecz nie trafiłam, więc kolejna próba i pudło. Za trzecim
razem otworzyłam oczy i namierzyłam przeklęty budzik. Wzięłam go
do ręki i rzuciłam nim o ścianę naprzeciwko. I…. i co? Nic-
dalej dział.
- Ja pierdole co za złom! -
wzięłam go do ręki i wyłączyłam wnerwiającą muzyczkę. Jedyne
co mnie cieszy, że idę do tej szkoły to, to że nie ma tam
mundurków. Mogę pokazać siebie od zewnątrz. Ogarnęłam się i
ubrałam, następnie zeszłam na dół zjeść śniadanie. Fabian już
się krzątał po kuchni.
- Dzień dobry. - przywitałam
się jak co rano.
- Dzień dobry siostrzyczko.
Gotowa na stawienie czoła światu? - zapytał z zmartwieniem w
głosie.
- Tak- odpowiedziałam pewna
siebie.
- Chyba nie powinni się czepiać
tatuaży. Jak coś to dzwoń i wytłumaczę wszystko. - jak zwykle
martwił się o mnie.
- Spoko w końcu muszę być
samodzielna. Inaczej zginę w tym świecie. - Uśmiechnęłam się do
niego, by podtrzymać go na duchu. Odwdzięczył się tym samym.
Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam że czas się pośpieszyć bo
się spóźnię już pierwszego dnia. Wzięłam swoją torbę i
przerzuciłam przez ramię. Wcisnęłam glany na nogi i założyłam
skórzaną kurtkę.
- Lecę, do zobaczenia później
paaa.. - pożegnałam się i już mnie nie było w domu.
Gdy tylko wyszłam z ciepłego
pomieszczenia, poczułam zimny wietrzyk. Dziś na niebie kłębiło
się wiele ciężkich chmur. Mój dom od szkoły dzieliło 15 minut
szybkim spacerem. Wolałam się przejść, niż jeździć jakimś
zapyziałym autobusem. „Zabije brata za to, że kazał mi założyć
spódniczkę” - pomyślałam. Było mi zimno w nogi pomimo, iż
miałam czarne zakolanówki. Byłam ubrana na galowo bo tak wypadało.
Aż mi się niedobrze robi. Do spódnicy zaczepiłam kilka srebrnych
łańcuchów teraz przynajmniej wyglądała znośnie w moich oczach.
Po 20 minutach dotarłam do
ogromnego budynku, który był szkołą. Rozpoczęcie miało się
odbyć na wielkiej hali gimnastycznej, dlatego tam też od razu się
skierowałam. Gdy tylko weszłam na tą halę, przeraziłam się,
nigdy w życiu nie widziałam tak dużo osób w jednym miejscu. Już
miała się zawrócić, lecz gdy zrobiłam krok do tyłu na kogoś
wpadłam.
- Uważaj jak leziesz kocie! -
zagrzmiał nade mną niski i ostry głos.
Aż mnie ciarki przeszły.
Zeszłam z drogi i zdołałam tylko kątem oka zobaczyć jak wygląda
owy gbur. Za nim ciągnęła się jego świta. Siedem dobrze
zbudowanych chłopaków. Szerokie bary i każdy w glanach jak jakiś
gang. Przeszli przez hale do swojej klasy, podejrzewam że są w
drugiej klasie. Przeszłam do ludzi, wśród których byli rodzice ze
swoimi dziećmi, podejrzewając że są z pierwszej klasy. Apel trwał
chyba wieki. Przetarłam nerwowo swoje otatułowane ręce. Spojrzałam
w stronę tamtego gangu i zauważyłam, że jak na takie charaktery
to całkiem elegancko się ubrali.
- Miło powitać was w nowym roku
szkolnym teraz wychowawcy zabiorą was do swoich klas. - rozbrzmiał
głos dyrektora, który odbijał się echem po wielkim budynku. Szłam
razem z tłumem do swojej klasy. Okazało się że mamy klasę na 2
piętrze. Kiedy już dotarłam do klasy zauważyłam, że już ludzie
nie mieszczą się w klasie. Jednak na szczęście zdążyłam na
ostatnie miejsce które zostało wolne. Akurat przy oknie, idealnie.
Wychowawca zaczął pierdolić głupoty o zajęciach i o planie
lekcji. Zmierzyłam wzrokiem wszystkich, co według mnie byli
uczniami moje przyszłej klasy. Każdy wyglądał jakby miał się z
każdym dogadać oprócz mnie. Jednak w ostatniej chwili zauważyłam
dwóch chłopaków. Siedzieli obok siebie i rozmawiali tylko między
sobą. Wyglądali tak jakby nie pasowali do całego otoczenia jak ja.
„Może będą chcieli się zakolegować?” - pomyślałam. Kiedyś
muszę przełamać lody i znaleźć jakiś kolegów. Jeden z nich
wyglądał na bardzo żywego i radosnego, a drugi był wielkim
przeciwieństwem. Gdy już przyszedł czas na lekcje pan rozdał nam
tylko plany lekcji i musieliśmy się szybko zebrać. Na pierwszy
ogień poszła biologia. Całkiem nieźle mi szło z bioli w domu,
ale nie wiem już jak uczą tego w szkole. Co najgorsze na planie
lekcji nie napisali numerów klas. Zobaczyłam dwóch chłopaków
którymi się wcześniej zainteresowałam. Postanowiłam wziąć byka
za rogi i postawić się światu.
- Hej! Jesteście z tej samej
klasy co ja? Nie? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- A można wiedzieć do jakiej
klasy chodzisz? - zapytał ten wesoły.
- Ah.. oczywiście. Przepraszam,
jestem z pierwszej a. -odpowiedziałam.
- A to tak, czegoś nie
rozumiesz? - zapytał miłym głosem.
- Chodzi o to, że nie ma
numerków sal i nie wiem, gdzie jest sala biologiczna i myślałam że
może wy wiecie. - wyjaśniłam blond chłopakowi.
- O masz teraz biologię to tak
samo jak my. Może razem pójdziemy do sali co ty na to? - zdawał
się być naprawdę uprzejmy lecz jego kolega nawet nie wymienił ze
mną słowa.
- Tak w ogóle mam na imię
Alice. Miło was poznać. - starałam się mieć uśmiech cały czas
na twarzy by wzięli mnie za miłą osobę.
- Miło mi też. Mam na imię
Alexy, a ten gbur to Max. Nie przejmuj się że mało mówi lub
praktycznie cię ignoruje. Tak ma. - Alexy… miał piaskowo, blond
włosy i głębokie niebieskie oczy. Był wyższy ode mnie co
najmniej o głowę, lecz posturę miał średnią. Nie miał mięśni
ale też nie był kościsty. Maxa zaś trudno było rozgryźć.
Widziałam tylko parę czerwonych kosmyków spod kaptura czarnej
bluzy. Był tak samo wysoki jak Alexy.
Spędziłam z chłopakami cały
dzień nawet na obiedzie. Okazało się że mamy taki sam plan
lekcji. Max w ciąż nie zdjął kaptura i nie odezwał się ani
słowem. Gdy już był koniec lekcji i żegnałam się z nowo
poznanymi kolegami, zaczęłam się kierować do wyjścia. Jednak
jak już miałam rękę na klamce usłyszałam podniesiony głos:
- EJ! Kocie! Jaka z ciebie ciota!
- to był ten debil na którego wpadłam na apelu. - Mówię coś do
ciebie! - zobaczyłam jak popycha Maxa, a Alexy zrobił się w
tamtym momencie blady jak ściana.
- Za kogo się uważasz?! Co?! -
widziałam jak mięśniak traci cierpliwość, a na korytarzu zebrała
się cała jego sfora. Zobaczyłam jak w jednej chwili mięśniak
popchnął Maxa mocno na ścianę, a ja po prostu zachowałam się
instynktownie. Szybko podbiegłam do niego i obroniła go własnym
ciałem. Przed oczami śmignęła mi tylko ręka goryla, następnie
poczułam tylko ból przeszywający mój policzek. Nogi pode mną się
ugięły, lecz nie pozwoliłam sobie na upadek. Dalej chroniłam
Maxa.
- Za kogo ty się kurwa uważasz!
- słowa wylatywały same, nawet nie wiem skąd tak odwaga we mnie.-
Myślisz że jesteś taki ważny, że każdy ma ci oddawać pokłon
świnio! Grubo się mylisz. Jeśli zaraz stąd nie pójdziesz to tego
srogo pożałujesz.
- Tak a niby jak mam tego
pożałować? Co taki szkieletor ma mi skopać dupę? - jego twarz
niebezpiecznie zbliżyła się do mojej.
- Nie. Ale ten filmik może
wylądować u dyrektora- wskazałam palcem na Alexa z komórką który
nagrał całe to zdarzenie. Dobrze, że szybko wysłałam mu
wiadomość jak i on szybko zareagował -, a ja mam specjalną
ochronę wydaną przez sąd, przez 10 lat nie wyjdziecie z pierdla.
Więc jak , zostawisz nas w spokoju? - przez minutę intensywnie
myślał aż w końcu zwrócił się do swoich kamratów i sobie
poszli. Jednak ostatni który szedł za grupą uśmiechnął się do
mnie zawadiacko po czym podszedł do mnie. Zrobiłam wielkie oczy ze
zdziwienia.
- Przyłóż lód do policzka,
szkoda żeby się zmarnowała taka ładna buźka, a zarazem
interesująca dziewczyna. - „raz, dwa, trzy, czte… nie cholera
nie wytrzymam” już chłopak był daleko ale mógł mnie jednak
usłyszeć.
- WYPIERDALING W TRIMIGA!!!!
Ten rozdział chciałabym zadedykować mojemu przyjacielowi.. Proszę nie poślij swojego kumpla do grobu xD
~Alice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz