czwartek, 1 grudnia 2016

Tak zwane normalne życie

Wszystko zaczęło wracać do tak zwanej normy. Moje życie odwróciło się o 180 stopni. Zmieniłam nawet swój wygląd. Ja się zmieniłam. Od zdarzenia z moim ojczymem minęły 3 lata. Nie widziałam ani jego, ani mojej matki, a nawet tej dziwnej postaci ze snu. Dziś nadszedł dzień, w którym będę musiała otworzyć się na świat. Znowu zacznę chodzić do szkoły. Gimnazjum skończyłam, ucząc się w domu pod okiem psychologa. Fabian zahaczył bardzo dobrą pracę, dzięki której żyje nam się lżej. Zapytałam się brata, czy mogę zmienić mój wygląd. Wyjaśniłam mu, że to mi pomoże i faktycznie tak jest.
Siedzę na kanapie w salonie i zaczęłam odwijać bandaż z klatki piersiowej. Obok mnie przeszedł Fabian.
- Pomóc? - zapytał ciepłym głosem.
- Chętnie - uśmiechnęłam się nieśmiało. Ostatnio na moich ustach coraz częściej widniał delikatny uśmiech. Zakryłam moje piersi swoją bluzką i pozwoliłam bratu odwijać bandaż dalej. Gdy skończył odkleił ogromny plaster z gazą.
- O cholera! - usłyszałam jego pełen niedowierzania głos.
- Podoba ci się? - spytałam.
- Jest przepiękny. A co konkretnie oznacza ten smok? - w jego głośnie można było wychwycić podziw.
- Mnie. Jest ciemny i mroczny czyli upadły ale zmierza ku jasności czyli ku górze.- wyjaśniłam mu.
- Pewnie bolało jak cię tatuował. - bardziej stwierdził niż spytał.
- Owszem ale to był przyjemny ból. Poczułam że tamto jest za mną, a ja muszę iść dalej. Ten tatuaż dał mi siłę.
Lecz na tatuażu się nie zatrzymałam. Zmieniłam fryzurę, teraz mam czarne włosy z połyskiem niebieskiego z wygolonym prawym bokiem. Grzywka była obszernie wycieniowana na lewą stronę. Przez tą fryzurę miałam całą prawą stronę odkrytą, dlatego stwierdziłam że czas przekuć uszy. Od razu machnęłam pięć dziurek w lewym uchu, a w prawym na razie trzy. Kiedy pani mi przekuwała uszy powiedziała że mam jedno przekucie gratis gdzie chcę. Więc nie mogłam stracić takiej okazji. Przekułam sobie dolną wargę. Moje zmiany czasami przerażały mojego brata ale to akceptował.

***

W mojej głowie rozbrzmiał denerwujący dzwonek. Palnęłam bezmyślnie ręką by wyłączyć to padło. Lecz nie trafiłam, więc kolejna próba i pudło. Za trzecim razem otworzyłam oczy i namierzyłam przeklęty budzik. Wzięłam go do ręki i rzuciłam nim o ścianę naprzeciwko. I…. i co? Nic- dalej dział.
- Ja pierdole co za złom! - wzięłam go do ręki i wyłączyłam wnerwiającą muzyczkę. Jedyne co mnie cieszy, że idę do tej szkoły to, to że nie ma tam mundurków. Mogę pokazać siebie od zewnątrz. Ogarnęłam się i ubrałam, następnie zeszłam na dół zjeść śniadanie. Fabian już się krzątał po kuchni.
- Dzień dobry. - przywitałam się jak co rano.
- Dzień dobry siostrzyczko. Gotowa na stawienie czoła światu? - zapytał z zmartwieniem w głosie.
- Tak- odpowiedziałam pewna siebie.
- Chyba nie powinni się czepiać tatuaży. Jak coś to dzwoń i wytłumaczę wszystko. - jak zwykle martwił się o mnie.
- Spoko w końcu muszę być samodzielna. Inaczej zginę w tym świecie. - Uśmiechnęłam się do niego, by podtrzymać go na duchu. Odwdzięczył się tym samym. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam że czas się pośpieszyć bo się spóźnię już pierwszego dnia. Wzięłam swoją torbę i przerzuciłam przez ramię. Wcisnęłam glany na nogi i założyłam skórzaną kurtkę.
- Lecę, do zobaczenia później paaa.. - pożegnałam się i już mnie nie było w domu.
Gdy tylko wyszłam z ciepłego pomieszczenia, poczułam zimny wietrzyk. Dziś na niebie kłębiło się wiele ciężkich chmur. Mój dom od szkoły dzieliło 15 minut szybkim spacerem. Wolałam się przejść, niż jeździć jakimś zapyziałym autobusem. „Zabije brata za to, że kazał mi założyć spódniczkę” - pomyślałam. Było mi zimno w nogi pomimo, iż miałam czarne zakolanówki. Byłam ubrana na galowo bo tak wypadało. Aż mi się niedobrze robi. Do spódnicy zaczepiłam kilka srebrnych łańcuchów teraz przynajmniej wyglądała znośnie w moich oczach.
Po 20 minutach dotarłam do ogromnego budynku, który był szkołą. Rozpoczęcie miało się odbyć na wielkiej hali gimnastycznej, dlatego tam też od razu się skierowałam. Gdy tylko weszłam na tą halę, przeraziłam się, nigdy w życiu nie widziałam tak dużo osób w jednym miejscu. Już miała się zawrócić, lecz gdy zrobiłam krok do tyłu na kogoś wpadłam.
- Uważaj jak leziesz kocie! - zagrzmiał nade mną niski i ostry głos.
Aż mnie ciarki przeszły. Zeszłam z drogi i zdołałam tylko kątem oka zobaczyć jak wygląda owy gbur. Za nim ciągnęła się jego świta. Siedem dobrze zbudowanych chłopaków. Szerokie bary i każdy w glanach jak jakiś gang. Przeszli przez hale do swojej klasy, podejrzewam że są w drugiej klasie. Przeszłam do ludzi, wśród których byli rodzice ze swoimi dziećmi, podejrzewając że są z pierwszej klasy. Apel trwał chyba wieki. Przetarłam nerwowo swoje otatułowane ręce. Spojrzałam w stronę tamtego gangu i zauważyłam, że jak na takie charaktery to całkiem elegancko się ubrali.
- Miło powitać was w nowym roku szkolnym teraz wychowawcy zabiorą was do swoich klas. - rozbrzmiał głos dyrektora, który odbijał się echem po wielkim budynku. Szłam razem z tłumem do swojej klasy. Okazało się że mamy klasę na 2 piętrze. Kiedy już dotarłam do klasy zauważyłam, że już ludzie nie mieszczą się w klasie. Jednak na szczęście zdążyłam na ostatnie miejsce które zostało wolne. Akurat przy oknie, idealnie. Wychowawca zaczął pierdolić głupoty o zajęciach i o planie lekcji. Zmierzyłam wzrokiem wszystkich, co według mnie byli uczniami moje przyszłej klasy. Każdy wyglądał jakby miał się z każdym dogadać oprócz mnie. Jednak w ostatniej chwili zauważyłam dwóch chłopaków. Siedzieli obok siebie i rozmawiali tylko między sobą. Wyglądali tak jakby nie pasowali do całego otoczenia jak ja. „Może będą chcieli się zakolegować?” - pomyślałam. Kiedyś muszę przełamać lody i znaleźć jakiś kolegów. Jeden z nich wyglądał na bardzo żywego i radosnego, a drugi był wielkim przeciwieństwem. Gdy już przyszedł czas na lekcje pan rozdał nam tylko plany lekcji i musieliśmy się szybko zebrać. Na pierwszy ogień poszła biologia. Całkiem nieźle mi szło z bioli w domu, ale nie wiem już jak uczą tego w szkole. Co najgorsze na planie lekcji nie napisali numerów klas. Zobaczyłam dwóch chłopaków którymi się wcześniej zainteresowałam. Postanowiłam wziąć byka za rogi i postawić się światu.
- Hej! Jesteście z tej samej klasy co ja? Nie? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- A można wiedzieć do jakiej klasy chodzisz? - zapytał ten wesoły.
- Ah.. oczywiście. Przepraszam, jestem z pierwszej a. -odpowiedziałam.
- A to tak, czegoś nie rozumiesz? - zapytał miłym głosem.
- Chodzi o to, że nie ma numerków sal i nie wiem, gdzie jest sala biologiczna i myślałam że może wy wiecie. - wyjaśniłam blond chłopakowi.
- O masz teraz biologię to tak samo jak my. Może razem pójdziemy do sali co ty na to? - zdawał się być naprawdę uprzejmy lecz jego kolega nawet nie wymienił ze mną słowa.
- Tak w ogóle mam na imię Alice. Miło was poznać. - starałam się mieć uśmiech cały czas na twarzy by wzięli mnie za miłą osobę.
- Miło mi też. Mam na imię Alexy, a ten gbur to Max. Nie przejmuj się że mało mówi lub praktycznie cię ignoruje. Tak ma. - Alexy… miał piaskowo, blond włosy i głębokie niebieskie oczy. Był wyższy ode mnie co najmniej o głowę, lecz posturę miał średnią. Nie miał mięśni ale też nie był kościsty. Maxa zaś trudno było rozgryźć. Widziałam tylko parę czerwonych kosmyków spod kaptura czarnej bluzy. Był tak samo wysoki jak Alexy.
Spędziłam z chłopakami cały dzień nawet na obiedzie. Okazało się że mamy taki sam plan lekcji. Max w ciąż nie zdjął kaptura i nie odezwał się ani słowem. Gdy już był koniec lekcji i żegnałam się z nowo poznanymi kolegami, zaczęłam się kierować do wyjścia. Jednak jak już miałam rękę na klamce usłyszałam podniesiony głos:
- EJ! Kocie! Jaka z ciebie ciota! - to był ten debil na którego wpadłam na apelu. - Mówię coś do ciebie! - zobaczyłam jak popycha Maxa, a Alexy zrobił się w tamtym momencie blady jak ściana.
- Za kogo się uważasz?! Co?! - widziałam jak mięśniak traci cierpliwość, a na korytarzu zebrała się cała jego sfora. Zobaczyłam jak w jednej chwili mięśniak popchnął Maxa mocno na ścianę, a ja po prostu zachowałam się instynktownie. Szybko podbiegłam do niego i obroniła go własnym ciałem. Przed oczami śmignęła mi tylko ręka goryla, następnie poczułam tylko ból przeszywający mój policzek. Nogi pode mną się ugięły, lecz nie pozwoliłam sobie na upadek. Dalej chroniłam Maxa.
- Za kogo ty się kurwa uważasz! - słowa wylatywały same, nawet nie wiem skąd tak odwaga we mnie.- Myślisz że jesteś taki ważny, że każdy ma ci oddawać pokłon świnio! Grubo się mylisz. Jeśli zaraz stąd nie pójdziesz to tego srogo pożałujesz.
- Tak a niby jak mam tego pożałować? Co taki szkieletor ma mi skopać dupę? - jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do mojej.
- Nie. Ale ten filmik może wylądować u dyrektora- wskazałam palcem na Alexa z komórką który nagrał całe to zdarzenie. Dobrze, że szybko wysłałam mu wiadomość jak i on szybko zareagował -, a ja mam specjalną ochronę wydaną przez sąd, przez 10 lat nie wyjdziecie z pierdla. Więc jak , zostawisz nas w spokoju? - przez minutę intensywnie myślał aż w końcu zwrócił się do swoich kamratów i sobie poszli. Jednak ostatni który szedł za grupą uśmiechnął się do mnie zawadiacko po czym podszedł do mnie. Zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia.
- Przyłóż lód do policzka, szkoda żeby się zmarnowała taka ładna buźka, a zarazem interesująca dziewczyna. - „raz, dwa, trzy, czte… nie cholera nie wytrzymam” już chłopak był daleko ale mógł mnie jednak usłyszeć.
- WYPIERDALING W TRIMIGA!!!!



Ten rozdział chciałabym zadedykować mojemu przyjacielowi.. Proszę nie poślij swojego kumpla do grobu xD
~Alice 

Brak komentarzy: