Otworzyłam
oczy i chciwie zaczerpnęłam powietrza. Nie wiedziałam gdzie jestem.
Obudziłam się gdzieś na środku żwirowej drogi. Dokładnie
takiej, na jakiej zemdlałam podczas mojej, jakże kulawej ucieczki.
Ale dlaczego?
Leniwie
wstałam i rozejżałąm się do okoła. Scyre pole, tylko brakuje
gejo-pedała w gejówkach, co by trawe deptał. Niebo było lekko
zaciągnięte chmurami. Gdzie niegdzie przelatywały leniwie ptaki.
-Kurwa!
Jestem na jakimś jebanym odludziu!- zaczełam krzyczeć, kopiąc
przydrożne trawy.
Miałam
w sobie tyle złości. Z kąd ona się wzieła? Byłam tak bardzo
zrospaczona. Usiadłam na ziemi zmęczona torturowaniem trawy.
Zaczęłam płakać. Nie wiedziałąm gdzie jestem, a co
najważniejsze, jakim cudem się tu znalazłam. Łzy spływały mi po
policzkach.
-Co
ty tu robisz?- spytał ktoś. Spojżałam się do góry. Na demną
stała dziewczyna, którą znokałtowałam przed autobusem.- To
bardzo niebezpieczne miejsce, jeszcze cie ktoś zabije i na ruskim
targu sprzeda. No bo wiesz, bebechy strażniczki lasu można by drogo
sprzedać, nie mówiąc już o całej armi zombie dzików.-
Powiedziałą, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Że
co ty tam pierdolisz? Jaka strażniczka lasu i ruskie chuj wie co?-
wydusiłam dławiąc się łzami.
-Wstawaj!
Zaraz wszystko ci wyjaśnię- Wyciągnełą do mnie rękę. Cóż
gorzej być już nie może... W tej sytuacji nie mam wyboru.
Dziewczyna
podałąm mi husteczkę. Po czym zaczełayśmy iść.
Przemaszerowałyśmy już dobre kilkaset metrów. Ciekawość
zaczynała mnie wyjadać od środka. Kuła w brzuch i wierciła
dziury tempym wiertłem w czaszce.
-Powiesz
może o co tutaj chodzi?
-
A jak myślisz? Przeniosłąś się do Rusi Czarnobylskiej.-
rudowłosa powiedziała to z takim spokojem.
-Że
co kurwa?! Jaka Ruś Czarnoblska? Przeciesz coś takiego nie
istnieje!
-Uwierz
mi, że istnieje, a ty jesteś tutaj grubą rybą. Strażnicy mają
posłuch u magicznych.
-
Co?! Jaki strażnik?! Jaka Ruś?! Co tu się do jasnej cholery
wyprawia?! Jeśli to jest jakiś głupi dowcip Pedobera, to ja
naprawdę podziękuje! Niech ludzie z kamerą się pokarzą!-
stanełam na środku drogi i zaczełąm krzyczeć.
-Dziewczyno!
Ty nic nie rozumiesz! Niby dlaczego Pedober zmartwychwstał po
oberawiu tasakiem! Dlaczego Pierug się nie wykrwawił! A twoja noga
wygląda tak jakby nigdy nie miała bliskiego kontaktu z tasakiem-
spojżałam na moją noge. Faktycznie wyglądałam tak jakby nic
nigdy się nie stało. Jedyne co mi zostało poranie to rozcięte
spodnie. WTF!?
-OK.
Teraz zaczynam się bać.
-Nie
musisz. Jak już mówiłam strażnicy do grube ryby w Rusi
Czarnobylskiej. Nawet jeśli cię zabiją to sprowadzą na siebie
gniew całego lasu, a co za tym idzie kilka tysięcy istnień zginię
tak jak ostatnio.
-Ostatnio?-
spojżałąm na nią pytająco.
-Gdzieś
tydzień temu zabili jednego ze strażników lasu. Od tej pory Ruski
Targ rozkwita. Tyle organów wewnętrznyh za darmo z martwych ludzi i
magicznych. Co się ma marnować lepiej to sprzedać.
-Eeeee....
OK. Jeśli jednak ci strażnicy są tak potężni i groźni to
dlaczego ludzię lub ci magiczni chcą ich mordować?
-Z
czystej zemsty. Wystarczy, że z chciwości zetniesz drzewo lub
zabijesz kogoś w lesie a leśne duchy, którym sięto nie podoba
nasyłają na ciebie strażnika. Strażnik zwykle w takiej sytuacji
nasyła na ciebie zombie dziki lub sam przychodzi i skraca cię o
głowę.- kończąc tą wypowiedź przeciągneła palcem po szyji.
Wzdrygnęłam
się. No pięknie czyli zostałam leśnym psem. Juhu! Lepiej już buć
nie mogło.
-To
w takim razie kim jesteś, że wędrujesz teraz ze mną po tym
zadupiu?
-Jestem...
Jak by ci to powiedzieć... Tym samym stworzeniem co Pedober. Tyle,
że ja jestem z szlacheckiej lini. On to taka zwykła patologia.
Kiedyś jak jeszcze był człowiekiem zadarł z Rumpelsztykiem i
dupa. Musimy się męczyć z tym debilem. Nasze zasady zabraniają
braciubójstwa, więc... No... Ten tegez... Żyje tak już z jakieś
ponad dwa tysiące lat.
Zrobiłam
wielkie oczy i niedowierzałam. OK. Czyli gościu od praktyk to
wampirza patologia. A ja jestem jakimś strażnikiem i mam armię
zombie dzików. To jest chyba najbardziej posrany sen ever! Dobra
czas się obudzić.
-Tak
właściwie to gdzie my idziemy?- spytałąm się. Czułam się tak
jakbyśmy stały w miejscu. Cały czas byliśmy na tej samej drodze.
-Do
Ruskiego Targu. Jak myślisz po co bugaję cię tu przeniosły.-
spojżała na mnie.
-Że
co! To wszystko dzieje się w mojej głowie! Już miałam podobne
jazdy, jak mój ojciec się rozwodził a brat robił różne ciekawe
rzeczy, więc zostaw mnie w spokoju i daj mi się obudzić. To
wszystko jeden wielki chory sen. Napewno leżę sobie teraz w łużki
i za jakieś kilka minut zadzwoni mój budzik.- Zaczełam szczypać
się po rękach- Obudź się! Obudź!
-Ależ
ty jesteś durna. To wszystko dzieję się na prawdę.-dziewczyna
podeszłą do mnie i złapała mnie za ręce.- Posłuchaj, chodź
teraz zemną do Ruskiego Targu a niepożałujesz. Zobaczysz, że to
wszystko co mówię jest prawdą.
Nie
wiedziałąm co mam o tym wszystkim sądzić. W mojej głowie szalało
pełno najrużniejszych myśli. Zjednej strony ciekawiło mnie o co
chodzi z tą całą Rusią Czarnobylską i Ruskim Targiem, z drugiej
natomiast miałm ochotę spierdalać tam gdzie pieprz rośnie.
-Dobra,
pójdę z tobą tylko odrazu mówię. Kiedy tylko przyjdziemy do tego
Rosyjskiego Targu pomożesz mi wrócić do domu. Jasne?!- Ostro
powiedziałam. Mam dość tego snu,jednak ciekawa jestem co mój
biedny móżg mógł wymyśleć.
-Oczywiście.
Odrazu jednak na wstępie mówię. Co widziałąś na Ruskim Targu
pozostaje w obrębach Ruskiego Targu. Nie mówimy o nim nikomu
postronnemu. To zabronione. Nie ważne jak wysoko jesteś w hierarhi.
Każdego kto mówi o tym miejscu czeka sroga kara. Nawet strażników.
-Ok.
Dwa razy nie musisz powtarzać.- byłam lekko skołowana. To co jest
na tym „targu”, że nie można o nim mówić, martwe płody w
słoikach?
Wkońcu
doszłyśmy do bramy RuskiegoTargu. Były wykonane z drewnianych bali
wbitych w ziemie i zaostrzonych na samej górze. Na drodze
prowadzącej do głównej bramy, panował straszliwy harmider. Pełno
najróżniejszych stworzonek idących na targ. Gdzie niegdzie w
tłumie przecikały się najróżniejszy wozy zaprzęgnięte w konie,
jak i tradycyjne ciężarówki.
-Ruski
Targ jak by ci to powiedzieć... Łączy ludzi magicznych. Możesz tu
kupić i sprzedać wszystko. Od organów wewnętrznych po pieluchy
dla dzieci. Wszyściusieńko.- Mojej przewodniczce zaświeciły się
oczy a usta wykrzywiły się w przerażający uśmiech. Wystraszyłam
się.
-Dobra,
jesteśmy już przy tym ruskim chuj wie czym, czy możemy teraz
wrucić w spokoju do naszego normalnego świata?- spytałam się
pełna nadziei.
-Chyba
śnisz, najpierw muszę cię trochę oprowadzić.-znowu tenuśmiech.
-Zaczynam
się bać.- powiedział pełna obaw.
-Nie
ma czego to tylko zwykły Ruski Targ. Kiedy przeżyjesz tą
patologie...- zaczeła szukać odpowiednich słów.- Powiem tak, nie
ma niczego gorszego niż Ruski Targ, żadno miejsce na ziemi nie da
ci tyle patologi co on. Nic ci nie będzie. Poprostu staraj nie
patrzyć się na to co jest na straganach. Patrz na ludzi, na
niebo... Co kolwiek aby nie były to stragany.- uśmiechneła się.
Tym razem przyjaźnie. Złapała mnie za rękę i pociągneła w
stronę tłumu.
Nagle
uderzył mnie zapach krwi, zgnilizny, surowego mięsa, zupki
chińskiej i chuj wie czego. Odruchowo zakryłam nos wolną ręką.
Tym dalej zagłębiałyśmy się w targ tym zapach był
intensywniejszy.
-Łapajta
tom czerepine, bo mnie tampuj wylatała!- ktoś z boku krzyknął.
Nie
wiedzieć z kąd nagle przed moiminogami pojawiła się nadgnita
ludzka głowa. Zemdliło mnie i poczerniało przed oczami.
¤
֍
¤
Zimno
mi w plecy. To jedyna myśl, która przeszła mi przez głowę.
Otworzyłam leniwie oczy. Na demną pochylała się Ropucha.
-Do
kurwy nędzy.- wyrwałomi się z ust. Wstałam gwałtownie uderzając nauczycielkę głową w nos.
~Frangula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz